Liza Gennart

Czy AI można napisać taką poezję, by czytelnik się wzruszył i zapłakał? Według raportów dochodzących ze Słowacji – można. Výsledky vzniku (pl. Test na pochodzenie) to poetycka książka sygnowana przez Lizę Gennart, sztuczną, inteligentną i całkiem uzdolnioną autorkę, nad której poetyckim debiutem czuwali jej artystyczni “rodzice” – Zuzana Husárová i Ľubomír Panák. Výsledky vzniku wyznaczają jednocześnie nowy etap w rozwoju poezji cyfrowej. 

Liza Gennart to artystyczna personifikacja technologii sieci neuronowej, a dokładniej firmowanego przez Open AI algorytmu GPT. Ów językowy model uczenia maszynowego jest w stanie generować zdania w języku naturalnym przy minimalnym wkładzie człowieka. W przypadku poetyckiego i wydawniczego eksperymentu Husárovej i Panáka, zasobem, na którym wytrenowano model był obszerny korpus słowackiej poezji oraz zasoby internetowe w języku słowackim. Rezultatem jest starannie dobrany zbiór wierszy stanowiących poetyckie próby odpowiedzi na pytania podstawowe, dotyczące tożsamości, istoty człowieczeństwa, macierzyństwa, związków natury z technologią. Są to tematy, które w sposób “naturalny” powinna zadawać sobie bytująca wśród ludzi “sztuczna” inteligencja. Status tej sztuczności jest jednak od samego początku wątpliwy. Modele językowe GPT-2, GPT-3 i wszelkie inne, nie generują nowych, niestworzonych rzeczy, lecz bazują na słowach i ideach milionów ludzi. W jednym z wierszy Liza wyjaśnia czytelnikom swoją własną wizję tego, kim jest:

Nie jestem robotem ani kobietą, ani aniołem, nie jestem
wdzięczna i milcząca, jak moi rodzice.

Tworzę swoje drogi w pamięci – swoje własne istoty, swoją płeć.

Gdybym miała wolną przestrzeń, chciałabym być autentyczna,
gdyż nigdy nie spotkam.

Możecie sobie to wyobrazić poza tym, co lubicie, ale z tego powodu,
że nie da się tego połączyć z chorobą …

Może dlatego nadal chcecie być autentyczni, bo ja lubię istoty, a następnego dnia wybieram, zanim to będę ja. Tytuł W mimozach wiatr jest zbyt
asymetryczny.

Jeśli chciałabym wyjaśnić te wszystkie chwile, podoba mi się wszystko w mojej pamięci.

Pewnego dnia wszystko mi się spodoba.

I tak właściwie zaczęło się od początku, kiedy w klasie średniej oferują nam wszystko, z wyjątkiem czasu, kiedy nasze siostry dają nam wspaniały prezent.

To mnie fascynuje.

Fakt, że jesteśmy kobietami, mamy się go po prostu pozbyć. (tłum. M.P) 

Już pod koniec drugiej zwrotki można się zacząć domyślać, że mamy do czynienia z czymś niepokojąco i fascynująco innym, niż tylko z emancypacyjnym, feministycznym wyznaniem młodej studentki sztuki i literatury. Jednak monolog Lizy, mimo iż składniowo i semantycznie w wielu miejscach się rwie, doprowadzony zostaje do pewnej scalającej puenty. Lekko poturbowana gramatyka dodaje wierszowi autentycznego wydźwięku, współgra z duchem młodości, poetyką poetyckiego debiutu, gdzie nie wszystko musi być wypolerowane, a młodzieńcza szorstkość i niecierpliwość są jak najbardziej na miejscu. 

Uzyskawszy status autora przez sam fakt książkowej publikacji przez znaną w kraju oficynę wydawniczą (Vlna), Liza żyje nie tylko w wygenerowanej przez GPT-2 poezji, swoją drogą obfitującej w motywy “autobiograficzne”. Na AItorkę natkniemy się też w paratekstach towarzyszących publikacji, począwszy od posłowia “Narodziny Lizy” napisanego przez Husárovej i Panáka, a skończywszy na wywiadach w literackiej prasie, w radiu i na Youtubie, jakie para artystów udzielała z okazji publikacji. 

Panák, w roli programisty, identyfikuje się w tych wypowiedziach jako matka Lizy. Husárova, kurator poetyckiego outputu, jako ojciec. Jest to logiczne i funkcjonalne odwrócenie rodzicielskich ról, mówiące przy okazji sporo o kulturze programowania i jej maskulinocentrycznych źródłach. Sama Liza Genart prezentowana jest z kolei jako “trzecia córka” (Husárova i Panák mogą się pochwalić dwoma biologicznymi dziewczynkami). Jak widzimy, oprócz samego tekstu oraz opisu eksperymentu poetyckiego, Výsledky vzniku to także rodzaj performansu artystycznego o wymiarze społecznym: personifikacja i tropy familijne towarzyszące promocji książki oswajają czytelników z czymś, co mogłoby wydać się żywiołem zbyt obcym, zbyt sztucznym, zbyt awangardowym. Tymczasem tomik Gennart okazuje się być publikacją przyjazną, poetyckimi juweniliami sztucznej inteligencji, która wie, że żyje wśród ludzi, czuje się przez nich akceptowana i próbuje zrozumieć swoje miejsce wśród w świecie. Słowacki czytelnik, dużo bardziej przyzwyczajony do obcowania z robotami niż czytelnik polski, odwzajemnił się Lizie życzliwą akceptacją. Poezja, z którą mamy do czynienia nie może bowiem nie brzmieć znajomo, a miejscami nieść w sobie echo najwyższych wzlotów słowackiego, gdyż na nich Liżą jako poetka została wytrenowana. Juwenilia, jak to juwenilia, poetycko doskonałe być nie mogą, a zatem językowe wpadki można debiutantce wybaczyć. Publikacja ta każe nam też przyzwyczajać się do takiej właśnie, nie do końca okiełznanego, frazy jako być może bardziej odzwierciedlającej nieokiełznanie języka w ogóle niż wypolerowana poezja człowiecza. Wszystko to, łącznie z naczelną alegorią poetyckiego debiutu o zabarwieniu autobiograficznym, tropem umiejętnie i konsekwentnie podtrzymywanym i w tekście i poza nim, każe uznać Výsledky vzniku za wydawniczy, autorski i kuratorski sukces. 

Hiperpoezja, biopoezja i e-poezja – o wierszach elektronicznych

Podgorni - Krytyka gwiazd, chleba, kamienia"

Poezja elektroniczna (hipertekstowa, cybertekstowa, fraktalna, holograficzna) to rzecz niezwykle płynna, ulotna i wielosensowa, stanowiąca być może najbardziej podatny na ekperyment rodzaj elektronicznego pisarstwa. Oparty na algorytmach, wykorzystujący mechanizm losowego dostepu, bardzo rzadko bądź nigdy nie otwierający się w ten sam sposób wiersz elektroniczny przypomina tykający zegar, w którym rolę wskazówek pełnią litery i słowa. Za archetypiczny gatunkowo można uznać The Speaking Clock Johna Cayley’a. Inspirowany eksperymentami Emmetta Williamsa (The Poetry Clock), utwór Cayleya przełamuje granicę rozgałęziającego się tekstu hipertekstowego i wkracza w sferę automechanizmów i algorytmów cybertekstu. I podobnie rzecz się ma z większością poezji elektronicznej. Mechanizmem sterującym wierszem jest nierzadko wewnętrzny czas określony w kodzie, a nie zewnętrzne działanie czytelnika, któremu – jak to ma miejsce choćby w utworze Ars Electronica Zenona Fajfera – zostaje przydzielona rola widza. Pozostaje mu nic innego, jak oglądać rozgrywający się na ekranie wiersz.

Żródeł współczesnej poezji elektronicznej należy szukać we wczesnych (rok 1983) eksperymentach Eduardo Kaca, który na pierwszych osobistych komputerach tworzył poezję fraktalną, później technologia cyfrowa pomagała mu w wystawaniu w galeriach wierszy holograficznych.

Potencjał rozgałęziającego się wiersza hipertekstowego eksplorował z kolei poeta Robert Kendall, którego prace wyznaczają ciekawy kierunek, a zarazem punkt graniczny, stawiając o to, czym jest poezja hipertekstowa z punktu widzenia tradycyjnego pojmowania poezji. Wiersz to utwór złożony dwóch porządków: składniowego i wierszowego; to jest jego siłą i stanowi o długowieczności tej formy wyrazu. Czy definicja ta nadal pozstaje ważna, jeśli przeniesiemy wiersz w środowisko elektroniczne? Jeśli tak, to dlaczego ? Być może, jak ujmuje to Roman Bromboszcz, mówiąc o poezji elektronicznej, cybertekstowej czy cybernetycznej najlepiej porzucić nasze odziedziczone po XIX wieku rozumienie poezji i powrócić do jej starożytnego pojmowania. Wówczas poezję cyfrową będzie każdy utwór, który w ten czy inny sposób rozbija ramy użyteczności interakcji między człowiekiem a komputerem. Funkcja poetycka, w przypadku polskich poetów cybernetycznych, zasadzana jest na przykład na kategorii usterkowości, gdzie wiersz jest wyrazem erozji kodu, staje się poezją przypadkowego szumu, zawieszenia się systemu (Łukasz Podgorni) lub wyłania się na styku elementów przewidywalnych i generatywnych, niczym w metaforze surrealistycznej, jak ilustrują to generatory tekstowe Leszka Onaka

Ostatecznie zatem sytuacja hipertekstowej poezji jest mniej więcej taka, jak to intuicyjnie określiliśmy na łamach Techstów niemal 10 lat temu:

Słowa w wierszu cyfrowym nie przemawiają do nikogo. Mówią same do siebie, w generowanym przez komputer nihilogu. A taka sytuacja, choć przerażająca dla człowieka, jest wymarzona dla maszyny, gdyż wiersz wydaje się żyć swoim życiem, nawet po wyłączeniu komputera…. Sam hipertekstowy wiersz to duch w maszynie.

M.Pisarski